Jakie skutki niesie ze sobą nowa ustawa emerytalna?

Ostatnie operacje finansowe na kontach otwartych funduszach emerytalnych wynikające z reformy OFE skłaniają do krótkiego podsumowania.

W zeszłym tygodniu nastąpił transfer 50% środków emerytalnych zgromadzonych w OFE, na indywidualne konta w ZUS. Tym samym nowe regulacje prawne, pomimo ogromnego sprzeciwu społecznego, umożliwiły zmniejszenie zadłużenia państwowego prywatnymi pieniędzmi Polaków. W sumie to 154 mld złotych. Tym samym jawny dług publiczny spadł do kwoty 806 mld złotych, co daje 8 punktów procentowych, a więc obniżył się z 57% do poziomu 49% PKB (dane Eurostat). Dane te nie obejmują tzw. ukrytego długu, czyli ustawowych zobowiązań państwa do przyszłych wydatków, na które składają się odsetki od pożyczonych pieniędzy przez rząd od instytucji finansowych i osób indywidualnych (przeważnie zagranicznych). Będą one musiały być zapłacone w przyszłości. Według Forum Odpowiedzialnego Rozwoju ukryty dług publiczny stanowi 193% PKB, a więc 3 biliony złotych (!) – ponad trzykrotnie więcej niż jawny.

Od teraz dane będą lepiej wyglądać na papierze, ale w rzeczywistości, przywłaszczenie przez państwo prywatnych pieniędzy, niczego nie rozwiązuje. Problem zadłużenia sektora publicznego ma w Polsce charakter systemowy i tylko odważne decyzje i rozważna polityka finansowa mogą ten stan zmienić. Ostatnia „reforma” emerytalna poprawia sytuację budżetu w krótkim okresie, ale przyjmując dłuższą perspektywę, może być szkodliwa dla przyszłych emerytów. Kto bowiem zagwarantuje wypłatę godnych świadczeń dzisiejszym 30-latkom za kilkadziesiąt lat? W kontekście niedawnych wydarzeń takiej pewności nie ma, a miliony Polaków będą zmuszone polegać na biurokratycznej machinie i łasce sektora publicznego.

Ten skok na kasę odziera z resztek zaufania Polaków do własnego państwa, które nie dość, że nie stwarza sprzyjających warunków do rozwoju i przedsiębiorczości, to jeszcze przeszkadza, przymusowo odbierając odkładane przez lata pracy pieniądze.

Co tak naprawdę oznaczają nowe przepisy dla każdego z nas?

Przede wszystkim nie pozostawiono nam swobody wyboru co do sposobu oszczędzania na emeryturę. Nasze pieniądze w ZUS mogą być równie dobrze zamrożone w przyszłości jedną decyzją administracyjną i dla nas niedostępne, nie wspominając o tym, że waloryzacja środków jest tylko hipotetyczna, a stopa wzrostu raczej niższa niż gdyby pieniądze procentowały na naszych kontach w OFE.

Jednocześnie druga połowa pieniędzy, które pozostaną w OFE, nie będzie mogła być inwestowana w bezpieczne obligacje skarbowe, a ¾ środków będzie musiała być inwestowana w papiery wysokiego ryzyka takie jak akcje, co de facto, zamieni fundusze emerytalne w fundusze inwestycyjne agresywnego wzrostu. Ten przymus zniknie dopiero w 2018 roku. Ma to zniechęcić Polaków do pozostania w OFE.

Po trzecie, pozostałe środki w OFE i tak będą musiały stopniowo trafiać do ZUS na 10 lat przed przejściem na emeryturę, a więc nawet jeśli w okresie od kwietnia do lipca 2014 roku zdecydujemy się, aby reszta naszych pieniędzy pozostała w OFE, to i tak jest to tylko wybór pozorny.

Demontaż reformy emerytalnej działającej od 1999 roku przez premiera Tuska i byłego już ministra Rostowskiego jest łataniem dziury budżetowej pieniędzmi Polaków. Zamiast systemowych rozwiązań dążących do ograniczania pożyczanych pieniędzy przez państwo, rząd wybrał krótkowzroczną drogę zaboru mienia 15 mln osób. Długoterminowe efekty mogą być opłakane. Państwo nigdy nie jest stuprocentowym gwarantem czegokolwiek, ale nie to jest w tym wszystkim najgorsze. Nowa ustawa emerytalna ogranicza zaufanie Polaków do własnego państwa. Nie ma bowiem nic gorszego niż nieufni obywatele, którzy zapewne wybiorą szarą strefę i oszczędzanie na własną rękę.