Stop dyrektywie budynkowej

Niedawno przegłosowana dyrektywa budynkowa EPBD, którą poparła także część posłów koalicji 13 grudnia, to istne horrendum. Liberalny Newsweek, którego nie można w żaden sposób posądzić o konotacje z Prawem i Sprawiedliwością, oszacował rok temu koszt wdrożenia tej dyrektywy na 1,5 bln zł. To więcej niż dwukrotny roczny budżet Polski!

Jest ona niczym innym jak przymusem do remontu domów, mieszkań. Do tego tej dyrektywie nie służy żaden nowy fundusz. Jakie rozwiązanie przedstawia koalicja 13 grudnia? Europoseł Róża Gräfin von Thun und Hohenstein, liderka Trzeciej Drogi do Parlamentu Europejskiego na Opolszczyźnie i Dolnym Śląsku, jako receptę na ten gigantyczny problem stwierdza – weźcie kredyt! To skandal.

Na pierwszy rzut idzie 1/6 najgorszych budynków, które – jeśli nie uzyskają certyfikatu energetycznego na odpowiednim poziomie – nie będą mogły zostać sprzedane czy wynajmowane. To dotyczy także bloków, w których zrealizowanie tej dyrektywy będzie niezmiernie kosztowne i trudne ze względu na liczbę mieszkańców. Ta dyrektywa wpłynie również na wzrost cen nowych mieszkań o 20-25% w ciągu najbliższych dwóch lat. Do tego ona w żaden sposób nie różnicuje założeń w zależności od poszczególnych krajów, które mają przecież różne warunki klimatyczne.

W kwietniu polski rząd wysłał do Brukseli pismo, w którym przedstawił wyliczenia – wynika z nich, że minimum 1,5 mln polskich obywateli w najbliższych latach będzie cierpiało ubóstwo energetyczne, bo nie będzie ich stać na zapłacenie rachunków za energię i gaz.

 

Jeszcze nie jest za późno, abyśmy mogli to powstrzymać. Kierunek, w jakim pójdzie Unia Europejska zależy od wyborców. Polska 9. czerwca wybierze 53 przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego. Prawo i Sprawiedliwość mówi twardo i stanowczo – zatrzymamy dyrektywę budynkową, wycofamy jej złe rozwiązania i obronimy polskie rodziny przed biedą.