Kryzys krymski a regionalne bezpieczeństwo energetyczne

Skutki ukraińskiego przewrotu politycznego należy rozpatrywać w szerszym kontekście – regionalnego kryzysu geopolitycznego. Inwazja rosyjskiego wojska, choć bez jednego wystrzału, obecnie przyjmująca postać pełzającego konfliktu na Krymie i próby reakcji Unii Europejskiej, ONZ i NATO, mogą przybrać różne scenariusze, którym warto się przyjrzeć.

Uwarunkowania historyczne spowodowały, że kraje b. ZSRR nadal pozostają w strefie wpływów Rosji, nie tylko militarnie, ale przede wszystkim gospodarczo. Takie kraje jak Białoruś i Ukraina stały się mocno uzależnione od dostaw rosyjskiego gazu. Na Ukrainie duża część aktywów bankowych należy do rosyjskich inwestorów. Z kolei Większość produkcji przemysłowej Ukrainy eksportowana jest do Rosji. Natomiast 35% importu naszego wschodniego sąsiada pochodzi z Rosji. Kraje bałtyckie również mogłyby mocno odczuć szykany ze strony Kremla. Przykładowo Litwa importuje 70 % energii elektrycznej z Rosji.

Z kolei Unia Europejska jest uzależniona w 70-80 % od importu paliw. Natomiast odpowiednio 40 % i 20% całego zapotrzebowania na gaz ziemny i ropę naftową pokrywane jest ze źródeł rosyjskich. Około ¾ importu tych paliw do UE z Rosji odbywa się przez gazociągi i rurociągi przebiegające przez Ukrainę. Należy o tym pamiętać i zastanowić się 2 razy przed głośnym proponowaniem sankcji wymierzonych w Rosję i jej polityków, czy natychmiastowego wciągania Ukrainy w unijne struktury. Nierzadko w przeszłości Rosja ograniczała dostawy lub tranzyt przez Ukrainę, co odbijało się też na dostawach do Polski, a 80% importu gazu ziemnego do naszego kraju pokrywane jest ze źródeł rosyjskich.

W Rosji wydarzenia na Ukrainie są rozpatrywane jako rozszerzenie „euroatlantyckiej strefy wpływów”, jak ujął to Aleksiej Puszkow, szef komisji spraw międzynarodowych Dumy. Utrzymanie wpływów u naszego wschodniego sąsiada jest zatem dla Federacji Rosyjskiej sprawą pierwszorzędną i może stać się przyczyną poczynań jeszcze bardziej agresywnych niż dotychczasowe.

Oś ewentualnego konfliktu ekonomicznego opierać się zapewne będzie na kwestii energetycznej. Nie da się ukryć 2 ważnych faktów w tym zakresie – newralgicznego położenia Ukrainy z punktu widzenia dostaw surowców oraz braku solidarności w polityce energetycznej Europy, która jest znacznie uzależniona od Rosji. To właśnie na wypadek takich sytuacji jak kryzys na Krymie, zarówno Unia Europejska, a Polska w szczególności, powinny dążyć do jak najszybszego uniezależniania się od wschodnich dostaw surowców.

Ewentualna wojna ekonomiczna pomiędzy Rosją, a UE, USA i Kanadą wydaje się mało prawdopodobna, a jeśli już doszłaby do skutku, nie trwałaby zapewne długo. Obie strony są w równie dużym stopniu od siebie zależne. Rosyjska gospodarka opiera się na surowcach. Jest drugim producentem gazu i ropy naftowej na świecie oraz jednym z czołowych eksporterów tych surowców. Nałożenie jakichkolwiek sankcji przez UE mogłoby zatem doprowadzić do jej paraliżu gospodarczego. Z drugiej strony około 70-75% Rosyjskiego Produktu Krajowego Brutto pochodzi właśnie z eksportu surowców, a próba jego ograniczenia mogłaby być równie dotkliwa dla gospodarki największego państwa świata. Ok. 60% rosyjskiego eksportu trafia do Europy i Stanów Zjednoczonych. W świetle problemów ekonomicznych Rosji (gospodarka tego kraju boryka się m. in. z dewaluacją rubla i niską konkurencyjnością gospodarki), walka na gruncie gospodarczym oznaczałaby dla niej zapaść.

Bez względu na możliwe scenariusze rozwoju sytuacji, dla wzmocnienia pozycji Unii Europejskiej i Polski, powinno pogłębiać się dywersyfikację źródeł dostaw nośników energii. Nie bez znaczenia pozostaje dla nas energochłonność i efektywność gospodarowania energią, rozwój infrastruktury energetycznej pozwalających na odbiór surowców z innych źródeł i w różnej postaci oraz wsparcie dla odnawialnych źródeł energii (głównie poprzez uregulowanie przepisów krajowych i wzrost dofinansowania). Co prawda zapasy gazu w naszym kraju powzoliłyby na niezmienioną konsumpcję prywatną i instytucjonalną przez 1-1,5 miesiąca, ale w sytuacji długotrwałego kryzysu, odczuje go cała nasza gospodarka. Sytuację komplikuje fakt, że PGNiG kupuje gaz po wyższej cenie niż czynią to kraje w Europie Zachodniej.

Ze względu na położenie geopolityczne Polski konieczne jest jak najszybsze zerwanie z pasywną działalnością państwa w zakresie bezpieczeństwa energetycznego i wprowadzenie nowej – aktywnej polityki energetycznej.