Mądra polityka prorodzinna to fundament naszego społeczeństwa i kraju.

Wskaźnik dzietności w Polsce pozostaje stale na jednym z najniższych poziomów w UE już od ponad 10 lat i wyniósł w 2011 roku jedynie 1,3. Czy jest szansa na odwrócenie tego trendu i jak można tego dokonać?

Według danych Eurostat, wydatki na politykę prorodzinną w Polsce utrzymują się od pewnego czasu na poziomie ok. 1,5% PKB rocznie i są relatywnie ponad 2 razy niższe niż w takich krajach jak Szwecja, czy Francja[1]. W latach 2012-2013 to ok. 50 mld zł. Efekty polityki publicznej widoczne są w państwach skandynawskich i Francji, gdzie współczynnik dzietności (liczba urodzonych dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku rozrodczym) waha się w granicach 1,90-2,05, w Polsce ta liczba to 1,3.

Dane dla naszego kraju są co najmniej alarmujące bowiem niski stan dzietności utrzymuje się na jednym z najniższych poziomów juz od ponad 10 lat. Obecnie przyjmuje się, że aby utrzymać liczbę ludności na niezmienionym poziomie, wspomniany wskaźnik musi wynosić 2,1 lub więcej ( tzw. współczynnik zastępowalności). Zapewnia on nie tylko stabilność demograficzną, ale też ekonomiczną danego społeczeństwa. Liczne rodziny to gwarancja, że system emerytalny, oparty głównie na pieniądzach z ZUS (po niedawnej „reformie” OFE), będzie wydolny.

Obecnie, perspektywy są takie, że dla obecnych 20- i 30-latków może zabraknąć pieniędzy na starość. Przy założeniu obecnego trendu, za kilkadziesiąt lat, może zwyczajnie zabraknąć osób w wieku produkcyjnym, które będą wpłacać składki do państwowej kasy (czyli ZUS), z których przyszli emeryci będą mogli otrzymywać pieniądze. Co prawda, żadne z unijnych państw członkowskich nie osiąga współczynnika dzietności na poziomie 2,1, ale niektóre z nich są przynajmniej blisko tej liczby. Ta sytuacja stanowi realne zagrożenie kurczenia populacji na naszym kontynencie. Mniejsza liczba ludzi to mniejsza konsumpcja i obciążony system opieki społecznej, a co za tym idzie – wolniejszy (o ile nie ujemny) wzrost gospodarczy.

Obserwując dane demograficzne w naszym kraju, można stwierdzić, że rządowa polityka prospołeczna jest nieskuteczna, bowiem polscy emigranci wolą zakładać rodziny chociażby w Wielkiej Brytanii, dla której – zgodnie z szacunkami Instytutu Sobieskiego – wygenerują 63,7 mld euro, niż żyć w Polsce i to właśnie tu przyczyniać się do bogactwa narodu.

Jak pokazują liczne badania i analizy przeprowadzone na zlecenie Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej, istotny wpływ na poziom wskaźnika dzietności ma odczuwalne warunki gospodarcze do samorealizacji, jak również państwowa polityka prorodzinna [2]. Ważne jest zapewnienie podatkowych ułatwień dla rodzin wielodzietnych oraz instytucjonalna pomoc dla przedsiębiorców.

Jednocześnie należy jednak spojrzeć na krajowe podwórko i zastanowić się, czy rządząca obecnie ekipa jest w stanie zmienić postępującą destrukcję demograficzną w Polsce. Niedawny raport NIK pokazał, że raczej nie[3].

Jedynym chlubnym wyjątkiem był odważny krok Jarosława Gowina, który będąc ministrem sprawiedliwości – pokazał, że nie boi się odważnych decyzji w kierunku pobudzenia przedsiębiorczości Polaków. Można powiedzieć, że w tak krótkim czasie zrobił więcej w tym zakresie niż rząd przez prawie dwie kadencje.

Powstaje zatem pytanie – czy stać nas, jako naród, do odważnych decyzji i zaufanie tym, którzy nie boją się zdecydowanych kroków? Z pewnością tak, ale musimy dać sobie szansę w kolejnych wyborach w ciągu najbliższych 2 lat.