Dyrektywa tytoniowa – dwie strony medalu

8 października europosłowie przyjęli znaczną większością głosów tzw. dyrektywę tytoniową, która m. in. zakazuje produkcji i sprzedaży papierosów smakowych (np. mentoli). Z jednej strony jest elementem walki z nałogiem, z drugiej jednak uderza w producentów i pracowników przemysłu tytoniowego. Czy istnieje zatem złoty środek?

Parlament Europejski oficjalnie opowiedział się za przyjęciem zmienionej, w porównaniu do pierwotnej wersji, wersji dyrektywy Komisji Europejskiej. 560 europosłów głosowało za, 92 przeciw (w tym Adam Bielan), a 32 wstrzymało się. Przewiduje ona m. in. zakaz produkcji i sprzedaży smakowych papierosów (w tym mentolowych), wprowadzenie na opakowaniach ostrzeżeń o szkodliwości palenia zajmujących 65% ich powierzchni oraz 8-letni okres przejściowy, w trakcie którego zakłady tytoniowe będą mogły produkować wspomniany rodzaj papierosów. Głównym zamierzeniem jest doprowadzenie do sytuacji, w której palenie byłoby mniej atrakcyjne dla młodych ludzi. Zdecydowanie należy zgodzić się z tą intencją, jednak pomimo tego, że wielu z nas nie jest palaczami, należy zwrócić uwagę, że przyjęcie tej dyrektywy niesie ze sobą również negatywne skutki dla polskiej gospodarki i polskich pracowników. Polska jest największym producentem gotowych wyrobów tytoniowych, drugim producentem tytoniu w Unii Europejskiej i trzecim eksporterem na świecie. Odgórne narzucanie sposobu spożycia i ograniczeń spowoduje w przyszłości problemy w polskim przemyśle tytoniowym, który odprowadza prawie 18 miliardów złotych rocznie do polskiego budżetu, a więc jest to 8% wszystkich przychodów państwa i w którym pracuje ok. 60 tysięcy pracowników (!).

Urzędnicy w Brukseli wskazują, że z powodu palenia papierosów w UE umiera rocznie 700 tysięcy osób, a 94% palaczy wpada w nałóg przed ukończeniem 25. roku życia. Koszty leczenia chorób wynikających z palenia są bardzo wysokie, a każde ludzkie życie bezcenne. Propozycja Komisji Europejskiej i decyzja Parlamentu Europejskiego wylewa jednak dziecko z kąpielą. Instytucje te powinny przewidzieć rozwiązanie rekompensujące potencjalne straty tym pracownikom i firm, które ucierpią z omawianego rozwiązania. Dostrzeganie jedynie jednej strony medalu uderzy w polską gospodarkę i jakkolwiek słuszne intencje przyświecały pomysłodawcom, jest to przykład nadmiernego naruszania idei swobody gospodarowania, która leży u podstaw Unii Europejskiej.