Parlament Europejski za zwiększeniem bezpieczeństwa produktów konsumpcyjnych

Swobodny przepływ bezpiecznych i legalnych produktów konsumpcyjnych jest jednym z fundamentów Unii Europejskiej i podstawą funkcjonowania jednolitego rynku. Jednak, jak pokazują badania, w ostatnim czasie liczba niebezpiecznych produktów w UE zwiększa się.

W związku z tym Parlament Europejski 15 kwietnia w głosowaniu opowiedział się za udoskonaleniem paneuropejskiego systemu monitoringu bezpieczeństwa produktów. Projekt został przygotowany przez Komisję rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów.

Prace na ten temat, prowadzone od kilku lat, stanowią część szerszego problemu na temat stopnia regulacji unijnej – regulować, czy upraszczać? Co do zasady należy się opowiadać za większą wolnością i dążenia do ograniczeń unijnych regulacji, co zresztą jest wpisane w europejski program eurorealizmu i oszczędnej unii Polski Razem Jarosława Gowina.

Istnieją jednak od tego wyjątki, kiedy wolny rynek nie jest w stanie zagwarantować najlepszych rozwiązań. W tym przypadku uznać należy, że tylko w drodze regulacji i nałożenia obowiązku do spełnienia przez firmy wymogów można zapewnić bezpieczeństwo konsumentów.

Pamiętajmy jednak, że do sprawnego funkcjonowania jednolitego rynku potrzebne są dwa warunki: w przypadku konsumentów – bezpieczeństwo, a w przypadku przedsiębiorstw – równe warunki działania.

Wartość handlu produktami konsumpcyjnymi wewnątrz UE w latach 2008–2010 wyniosła niemal 1 bilion EUR. Jednak konsumenci europejscy nie czują się bezpieczni na jednolitym rynku. Z sondażu Komisji przeprowadzonego przez Eurobarometr w 2012 r. wynika, że 27% konsumentów uważa znaczną liczbę nieżywnościowych produktów konsumpcyjnych na jednolitym rynku za niebezpieczne. Co więcej, z systemu szybkiego ostrzegania o niebezpiecznych produktach nieżywnościowych (RAPEX) wynika, że liczba ostrzeżeń o produktach zgłoszonych jako niebezpieczne wzrosła o 26% w porównaniu do danych z 2011 r.

W związku z tym wydaje się, że brakuje skutecznych wymogów bezpieczeństwa. Konieczne jest zatem ponowne wprowadzenie zasady ostrożności w paneuropejskim systemie bezpieczeństwa w dziedzinie produktów. Byłby on w stanie przywrócić zaufanie konsumentów, którym obecnie nie przysługuje prawo do informacji o pochodzeniu kupowanych przez nich produktów.

Najpierw Komisja IMCO, a ostatnio Parlament Europejski opowiedziały się za wprowadzeniem sprawnie działającego systemu bezpieczeństwo produktów, zwiększającego zaufanie do jednolitego rynku.

Propozycja dyrektywy nakłada na producentów, importerów i dystrybutorów obowiązki zapewniające widoczność istotnych informacji dla konsumentów. Wśród głównych zmian w proponowanej regulacji należy wymienić zwiększenie nacisku na bezpieczne projektowanie, w ramach którego odpowiedzialność za bezpieczeństwo produktu będą zawsze ponosić producenci. Przewiduje się również wymóg wskazania pochodzenia produktów na produktach lub na ich opakowaniach.

Kolejnym elementem propozycji jest wprowadzenie oznakowania CE+ będącego rozszerzeniem już funkcjonujących oznaczeń CE. Nowy znak ma wskazywać, produkt został zbadany przez niezależną instytucję i uznany został za bezpieczny.

Trzecim ważnym rozwiązaniem jest wprowadzenie tzw. dialogu transatlantyckiego, w kontekście odbywających się od jakiegoś czasu negocjacji z USA i Kanadą nt. stworzenia strefy wolnocłowej. Uważa się, że wspołpraca z organami ds. bezpieczeństwa produktów i nadzoru rynku w Stanach Zjednoczonych ma szansę poprawić system prawny w Unii.

Przewiduje się również stworzenie krajowych punktów kontaktowych ds. bezpieczeństwa produktow oraz wprowadzenie kar i sankcji dla nieuczciwych przedsiębiorców, tak aby obowiązek płacenia za nadzór rynku w UE spoczywał na nich, a nie jak do tej pory, na konsumentach.

Pewne wątpliwości może budzić fakt, że nowym obowiązkom podlegać będą również te produkty, dla których ryzyko jest bardzo niskie lub które są już objęte innymi dyrektywami i rozporządzeniami. Zatem w ramach uproszczenia ustawodawstwa należałoby rozszerzyć zakres stosowania niniejszego rozporządzenia na wszystkie produkty, również tzw. niezharmonizowane, a zwolnienie powinno dotyczyć jedynie przemysłu spożywczego.